Randki, przypały i inne historie...

Czasem wydaje mi się, że powinien się mną ktoś zaopiekować... 


Od początku, kojarzycie te tanie komedie romantyczne gdzie główna bohaterka to taki życiowy pechowiec? Wszystko co złe zawsze ją spotka? W uj śmieszne prawda? Nosz kurwa nie bardzo - mnie nie bawią. Dlaczego? Czasem mam wrażenie, że gram w takim filmie. Ktoś obsadził mnie w głównej roli i reszta zrywa boki - naprawdę. 

A tak serio, to wiem, że problem tkwi we mnie. Bywam roztrzepana co skutkuje sytuacjami, które kogoś przyprawiają o uśmiech. Mnie z resztą też, chociaż w skali śmieszności to taki suchar.

Czasem nie ogarniam życia. Sytuacja sprzed tygodnia - kto mógł przyjść godzinę wcześniej do pracy? No, ba pewnie, że ja. Uśmiechnięta wkraczam, nagle słyszę - "co tak wcześnie?". Czekaj. Proces myślowy się zaczyna. Jakie wcześniej? Jestem za 10 jak zawsze ... Yhym. Tylko, że godzinę wcześniej... Nie było co ściemniać, że nadgorliwa jestem - w czasoprzestrzeni mi coś nie zagrało. Godzina - to pikuś. Rok temu czy dwa zdarzyło mi się, że zadowolona wchodzę na zaplecze, witam się i widzę to pytające spojrzenie. Już wiem, że coś nie gra.  Pytanie co odwaliłam tym razem? - "co Ty tu robisz?" - pracuje se myślę. - "przecież masz wolne"!? - jak widać odczytywanie grafiku też sprawia mi problem... Nie pozostało mi nic innego jak zawinąć tyłek i wrócić do domu. Boki zrywać.

Spokojnie większość moich przygód bywa niegroźna. Chociaż bywają takie gdzie kończę na SORze... Jakiś czas temu, umówiłam się z koleżankami na wieczorne wyjście. Mało kiedy mam okazję by odstawić się jak szczur na otwarcie kanału... Więc założyłam ulubione jeansy i zapinam pasek... Hmm, coś mi się wtedy schudło i trzeba by dziurkę dorobić... Wzięłam więc nóż... Jak udał się wieczór, nie trudno się domyślić. Główna atrakcją była wizyta na pogotowiu i zakładanie mi szwów.


Ooo, a raz też zaskoczyłam chirurga... Jako, że na wsi sobie mieszkam rzeczą naturalną jest, że posiadam szopkę. A w niej opał i narzędzia.  Znowu coś szybko chciałam zrobić i skończyłam z wbitym ostrzem siekiery w stopę... Żeby było ciekawiej nie od góry... Miałam ją w podeszwie... Trzy razy lekarz kazał mi opowiedzieć jak do tego doszło - skoczyłam na siekierę. Nie widziałam jej, bo po co zapalić światło. Winnym i tak jest ten, który jej nie ułożył. Pewnie to byłam ja! Wypadków już trochę miałam, raz obcięłam sobie opuszek ... Następnym razem i tu nie opowiem dokładnie, bo mama przeczyta i się wyda, skończyłam z palcem tak rozwalonym, że do tej pory się nie wydałam co durnego zrobiłam - normalnie się nie wstydzę, ale to lepiej niech to będzie moją słodką tajemnicą. Chyba z tymi blondynkami coś jest na rzeczy. Sama nie umiem sobie wyjaśnić co ja wtedy odwaliłam. Lekarzowi też się nie przyznałam, żenada na maxa - powiadam Wam.  Więc spokojnie jak będę miała limo pod okiem - nikt mi krzywdy nie robi, to tylko ja.  

Zacznę chyba spisywać sobie te moje przypały, bo teraz ciężko mi odnaleźć w pamięci co jeszcze odwaliłam. Wyparcie. Wracając do romantycznych komedii... Randki ze mną to też loteria... To nawet nie jest zabawne, jednak Wam opowiem. To było lata temu.  Odwaliłam się jak to ja, podekscytowana jak diabli. To były czasy. Aż się mi się łezka w oku zakręciła... Do rzeczy. Koleś czeka już pod domem, ja jak ta księżniczka pewnym krokiem wychodzę. Książę stoi na podwórku, mam do niego jakieś pół metra i padam mu do kolan - dosłownie, wyłożyłam się jak długa. A, że wtedy padało i było błoto, bo to wieś kochana. Spojrzała na mnie z litością, pozbierałam się i otrzepałam kolana rozmazując błoto jeszcze bardziej... Jemu było do śmiechu, dla mnie to w ogóle nie śmieszne, bo jak można być taką ofiarą? Po jakimś czasie zaliczyłam jeszcze dwa upadki przed nim i zdarte kolana... Ja to umiem robić na facetach wrażenie - naprawdę. Mówiłam, że te filmy to kiepskie. 

Raz to koleś pomyślał, że na randkę przyjechałam z mamą. Jako, że kocham podcasty kryminalne i nasłuchałam się strasznych historii. Na spotkanie wzięłam zaufaną kumpele tak dla bezpieczeństwa. Dotarliśmy na miejsce. Przywitaliśmy się. Koleś wyglądał niegroźnie - więc postanowiła się oddalić. Na odchodne rzuciła - "miłej zabawy dzieciaki" - koleś spojrzał na mnie i pyta - " zawsze chodzisz z mamą na spotkania?".  Nie moja wina, że kumpluje się z ludźmi trochę starszymi ode mnie. Jakoś lepiej łapie z nimi kontakt. To w ogóle jakieś dziwne było. Koleś mierzył palcami obcas mojego buta kiedy stałam naprzeciwko niego, uznając, że jestem za wysoka... A potem i tak stwierdził, że blondynek nie lubi, bo czarne woli.  Raz też poszłam na randkę, koleś nie przyszedł... To akurat było zabawne. 

O wysyłaniu wiadomość do innych osób niż miałam to też przemilczmy. Chyba tylko ja do Pani z banku napisałam - "o c*uj Ci znowu chodzi" - zamiast do kumpeli... Nie wiem jak to zrobiłam. Za każdym razem nie wiem... Samo się to dzieje. Literówki i niesprawdzanie treści wysyłanej wiadomości to też mój znak rozpoznawczy. Gubić to ja też potrafię rzeczy i siebie też. Miałam jakieś 15 lat, postanowiłam, że zerwę się z lekcji. Rodzicom coś nakłamałam, że muszę dłużej zostać. W planach miałam spotkać się z chłopakiem. Co mogło się nie udać? - wsiadłam nie do tego autobusu. Skończyło się na tym, że musiałam zadzwonić do mamy, że trzeba mnie odebrać i tak wszystko się wydało. Więc planując coś ze mną należy brać grubą poprawkę. A jak zgubiłam telefon w domu? No ja jak to ja - wiecznie mam wyciszony.  Robiłam porządki w szafach. Nagle przyszło mi do głowy, że znowu komuś zapomniałam odpisać. No i gdzie ten telefon? Nigdzie go nie ma. Już stan przedzawałowy. Myślę, przecież nigdzie nie wychodziłam, więc chociaż tyle dobrego. Szukałam go 5 godzin... Leżał zamknięty w szafce ze starymi aparatami. Z kluczykami od auta mam podobnie, wracam do domu, za chwilę panika, że nie ma kluczy, myślę sobie - "pojebana jesteś, przecież przyjechałaś do domu, sprawdź kurtkę"!

Machanie i uśmiechanie się do nieznajomych to moja specjalność. Ile razy już płonełam zażenowana, bo facet do którego wypaliłam urocze -"hej" - nie był moim znajomym. Wchodzić na nieznajomych też potrafię.  Raz tak wpadłam na gościa, że myślałam, że biedy skończy na pogotowiu. Tak wiem, że ludzie mają większe przypały. Może dzięki kosmosie, że moje nie są aż tak hard... Z całą pewnością jeszcze coś opiszę - muszę sobie tylko pamięć odświeżyć. Mam taką zdolność do wypierania z pamięci rzeczy, które są crypi.  

Z drugiej strony żeby nie było, że taka niezaradna jestem... Żarówkę w aucie wymienię. Szlifierka, wkrętarka, boszka - nie ma problemu ogarnę. Palce mam całe. Wszelkie prace remontowe - daje radę. Meble przenieść - pikuś. - " Ja nie załatwię? Potrzymaj mi drinka"! 















Komentarze

Popularne posty