Młodość szybko umiera



Leszek siedział na kanapie tępo gapił się w telewizor. Na dywanie bawiła się jego mała córeczka. Obok siedziała jego partnerka - zajęta telefonem. Byli ze sobą od kilku lat. Tyle razy się rozstawali i schodzili, że sami stracili rachubę ile to już trwa.  
 - Jutro Twoje urodziny, zaprosiłeś kogoś? - zapytała.
- Nie, nie mam ochoty na świętowanie. Nie ma czego.
- Jak chcesz, możemy ewentualnie zejść do knajpy na dół, zjeść kolację. - odpowiedziała. Cicho licząc, że nie skorzysta z tej propozycji. 
- Nie. Chyba wyskoczę gdzieś sam. - nie miał nastroju by spędzać ten dzień z nią. Wciąż pamiętał ich kłótnie z zeszłej soboty. Gdzie wykrzyczała mu, że żałuję, że w ogóle się poznali. Wolał uniknąć powtórki. Kapryśne stany ostatnio miewała jakby coś ją gryzło.
- Spoko. - wróciła do przeglądania wiadomości.

Reszta wieczoru minęła zgodnie z rutyną. Wspólna kolacja, kąpiel córki. Bajeczka i ułożyli ją do snu. Każdy potem rozchodził się do swojego kąta.
Ona zamykała się w sypialni by opowiedzieć koleżance przez telefon - jak to popełniła największy błąd w swoim życiu. On siadał do komputera. Próbował pisać. Próbował to najlepsze określenie. Od miesiąca nie napisał nawet strony. Już nie wierzył, że kiedyś napiszę tę książkę. Rozmyślał. Nie docierało do niego, że już jutro skończy trzydzieści pięć lat. Miał wrażenie, że coś go ominęło. Przeleciało mu te kilka lat jakby obok. Był wtedy nieobecny. Wydawało mu się, że buduje swoje szczęście. Łudził się, że jest tym farciarzem, któremu się udało. Kochał ją, a może tylko mu się wydawało. Nie znał odpowiedzi. Nie widział się też za kilka lat gdziekolwiek. Bo co niby miał teraz zrobić? Spakować manatki i oznajmić jej, że czuje się rozczarowany. Ona też była. Niestety przesiąknięci byli teorią, że skoro się zaczęło to należy w tym trwać... Nie mieli siły i ochoty by coś zmieniać. Wszystko i tak było skomplikowane.

Inga właśnie zalogowała się Instagramie, chciała dodać zdjęcie swojej nowej pracy. W końcu była zadowolona ze swojego obrazu. Zdarzało się to rzadko. Własna matka nie była dla niej tak krytyczna jak ona dla siebie. Wymagała perfekcji. Wciąż czuła się jak zlepek porażek.
Spojrzała na powiadomienie. Nazwa użytkownika i miniaturka wydały jej się znajome. Lekko się uśmiechneła. Nie wierzyła... Zaledwie kilka dni temu wspominała go. Zawsze myślała o nim gdy zbliżały się jego urodziny. Miała do niego jakiś sentyment. Może to była fascynacją nieznajomym pisarzem. Bo koniec końców nigdy się nie poznali. Co prawda nieraz przywitał ich świt kiedy wymieniali wiadomości na czacie. To było coś jakby porozumienie dusz. Wydawało jej się, że ją rozumie jak nikt. On miał podobnie. Był dla niej inspiracją. Lubiła jego książki. W jego książkowych bohaterkach odnajdywała coś z sobie. Ciągle w biegu, poszukujące, zabłąkane - takie były. Ona też - czuła się samotna, niezrozumiana. 

Zajrzała na jego profil. Nic ciekawego na nim nie znalazła. Kilka rodzinnych zdjęć - "yhym jakieś słodkie nieprawdziwe uśmiechy" - pomyślała. Jej wielką wadą było ocenianie. Co gorsza miała jakiś szósty zmysł, ale robiła to trafnie. Kiedy koleżanki przychodziły do niej z nowym facetem - ona czuła podświadomie jak to się skończy. I tak przewodziła ślub swojej przyjaciółki. Wiedziała też, że to będzie koniec ich przyjaźni. Nie myliła się. Była dobrym obserwatorem.
Skrolowala jego profil dalej. Parę fotek książek, drinków i kotów. Nigdy nie był dobry w zdjęcia. Czytała więc namiętnie opisy. W słowa potrafił - trafiał do niej. 

- Witaj. Jak się miewasz młoda?
Czytając tak jego wiadomości dla świata musiała nieświadomie polubić, któreś ze zdjęć. - pomyślała kiedy zobaczyła, że napisał. 
- hej, już nie taka młoda co prawda, ale jakoś leci. Wiesz, dobrze, że nie jestem dobra w odpowiadanie na takie pytania.
- Jak zawsze masz dużo do powiedzenia? Dalej niezrozumiana?
- Oczywiście, jeszcze nie znalazł się szaleniec, który chciałaby mnie pojąć. - Oboje czuli to co zawsze gdy raz na kilka lat nawiązywali kontakt. Ciągnęło się to kiedy byli niedojrzałymi osiemnastolatkami. Zastanawiała się czemu właściwe nigdy nie przenieśli tego do rzeczywistości. 
-  Opowiadaj. Lubię Twoje opowieści. - lubił ją "czytać". Była jego muzą. Z jej historii czerpał pomysły do swoich opowiadań.
- Chętnie, ale nie dzisiaj. O czwartej wstaje do pracy. Wiesz - dorosłość! 
- Życie! 
- Dokładnie. Wiesz, że mam uraz do tej odpowiedzi? Ile razy mam Ci to jeszcze powtarzać. Jutro idę ostatni dzień. Potem mam urlop. Spiszemy się wieczorem? O ile będziesz chciał. - nie chciała go zostawiać, ale widziała jakby się to skończyło. Nie przestali by korespondować do rana. Czuła się zmęczona i nie chciała być nieobecna w ich rozmowach. Chciała poświęcić mu uwagę. Wiedziała, że potrzebuje atencji - nigdy o nią nie zabiegał, ona wiedziała, że jest mu potrzeba. On rozgoryczony się poczuł. Często tak znikała. Potem się nie odzywała. A on nie chciał jej się jej narzucać. Może dlatego tak długo trwało zanim znowu ośmielali się do siebie napisać.
- Dobranoc. - odpisał - ona poczuła chłód.
- Jutro napisze! Obiecuję! Przygotuj whyski, to będzie długa noc. Dobranoc - odczytał. Nie odpowiedział. Powinien wiedzieć, że jak obiecałam to napiszę. Wiedziała, że mógł czuć lek, że zagubi się jak to nie raz potrafiła. Ale tym razem obiecała.

Siedział dalej przed monitorem. Czuł, że samotność go zżera. Otaczały go mury, nie czuł się jakby był w domu... Czuł jakby znalazł się w  niewłaściwym miejscu. Kochał córkę. To ona sprawiała, że miał siły. To dla niej był. Towarzyszyło mu wrażenie, że musi odnaleźć siebie... Potrzebował tego by znowu pisać. 
Inga zrezygnowała z wrzucenia fotki. Obraz przestał ją cieszyć. Myślała o Leszku. Widziała, że nie napisał od tak. Gryzło ją to cholernie. - "kurwa Inga ty to zawsze sperdolisz". Położyła się, nie mogła zasnąć. Jej głowa kipiała od wspomnień...
Wstała przed 4, zaparzyła sobie kawę. Spojrzała w lustro - nie podobała się sobie. Oczy podkrążone, włosy potargane, spierzchnięte usta. Oblała się zimną wodą. Wzięła łyk kawy i zaczęła się ogarniać. Z tyłu głowy cały czas miała Leszka. Wzięła gorący prysznic. Nawet to nie pomogło. Starała się trzymać rutyny. Założyła bieliznę, założyła sukienkę. Spakowała wszystko. Wyłączyła ostatni budzik nastawiony na wypadek gdyby zaspała. Zamknęła drzwi za sobą. Wsiadła do samochodów. Położyła ręce na kierownicy. Spojrzała przed siebie. - "kurwa Inga zrób to, przestań być pizdą" - zbrukała sama siebie. Z kieszeni płaszcza wyjęła telefon. 
- Dzień dobry, szefie przepraszam, że tak w ostatniej chwili, ale dzisiaj się nie przyjdę. 
- Słucham? Co Ty sobie wyobrażasz?
- Muszę coś załatwić. Mam zaległy urlop - proszę.
- Ostatni raz. - odpadł męski głos.
- Pierwszy - podkreśliła. - Nigdy nic nie zawalilam. To sprawy wyższej wagi. Dziękuję.
- Do widzenia. - rozłączyła się, była zła. Poświęcała wszystko dla tej roboty. Zastępowała innych gdy było trzeba. Zostawała dłużej. A teraz taki problem, bo dzień wcześniej chce wolne. Obudziła się na dobre. "Odpaliła" instagram.  Otworzyła korespondencję z Leszkiem. Był dostępny. 
- spełnienia marzeń ;) natchnienia i miłości Ci życzę - napisała mu. Odczytał życzenia. Miał za sobą nieprzespaną noc, w dupie miał życzenia od niej. Potrzebował czegoś więcej. Odpisał obojętnie.
- dzięki. 
- tak wiem, że starość nas dopada i nie ma się z czego cieszyć... Mogę przyjechać? - czuła się dziwnie zadając mu to pytanie. Coś pomiędzy niepewnością, a radością. 
Trzy razy przeczytał wiadomość, popijając przy tym kawę. Nie docierało do niego. Zarwana noc wyłączyła refleks. Odpisał po dziesięciu minutach.
- tak. 
- będę jakoś o 19. Wymyśl miejsce i wyślij mi adres. Podeślij nr telefonu byśmy mogli być w kontakcie.  Dozobaczenia. 

Do żadnego z nich nie docierało co się stało. Czy to jakiś impuls. Oboje chcieli tego od dawna. Tkwili w zawieszeniu, dlatego euforia była stłumiona. A może oboje wiedzieli jakie życie jest, że wydarzyć się może wszystko. Znali siebie, może jedno z nich stchórzy i nie przyjdzie. Leszek znalazł zajazd - postanowił, że spotkają się w półowie drogi. Wolał by w okolicy nikt nie zobaczył go z inną kobietą. Spakowała się, pożegnał córkę i żonę. Jego urodziny były świetną wymówką by wyrwać się bez podejrzeń. Inga wysiadla z auta. Wróciła do domu. Spakowała się. Zmieniła sukienkę, bieliznę, dołożyła trochę makijażu... Zaparzyła kawę do termosu i ruszyła. Myśleli jak to będzie. Nie wiedzieli czy bardziej są przerażeni, czy  podekscytowani. Oboje zastanawiali się jak to będzie. Ona bała się, że mu się nie spodoba. On bał się, że ona będzie nim rozczarowana...

Inga korzystając, że stanęła na parkingu zadzwoniła do Leszka.
- Jadę, będę za jakąś godzinę. Jak się masz?
- Wleczesz się. Ja już jestem. - roześmiał się nerwowo. - tak wyobrażałem sobie Twój głos - dodał.
- Tak to znaczy jak?
- Ciepły, kobiecy. 
- Mydlisz mi teraz oczy - zażartowała. - chcesz rozmawiać dalej czy się rozłączamy? 
- Porozmawiajmy. - Wiele razy wyobrażała sobie ich spotkanie. Miała wiele scenariuszy. On miał podobnie. Mniej romantycznych, ale widział, że musi ją chociaż raz zobaczyć. 

Inga ruszyła w dalszą drogę. Rozmawiając z Leszkiem. Coraz mocniej odczuwała radość z ich spotkania... 







- Tato, tato! Obudź się, czas na leki! - Leszek otworzył powoli oczy. Stała nad nim jego córka, trzymając w ręce szklanke z wodą, a w drugiej miała garść tabletek.
- Chyba mi się przysnęło. - odrzekł zachrypnięty.
- Co Ci się śniło, dawno nie spałeś tak spokojnie? A i mama dzwoniła, zaprasza Cię ze Stasiem na obiad. 
- Dziękuję kochanie. Mówiłem Ci już, że jesteś wspaniała? - Leszek zignorował pytanie o sen. 
- Przestań tatko. Pojedziemy?
- Tak, mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi, że nie kochałem Twojej mamy tak jak Pan Stasiu. - patrzył czule na córkę, była jego całym światem. Nie miał nic poza nią i wnukiem.
- Przestań. To, że nie zawsze byłeś przy mnie dopiero teraz rozumiem. Za tydzień mam ostatnią rozprawę rozwodową. Dziękuje, że pozwoliłeś mi z Michałkiem zamieszkać u Ciebie. - objął jej młodą dłoń swoją pomarszczoną na znak wsparcia. Rozmawiali ze sobą jeszcze długo, o rozwodzie, o przyszłości, kiedy Leszek zasmucony poprosił'
- Kochanie czy po drodze do mamy możemy pojechać na cmentarz?
- Do Ingi? - zapytała nieśmiało Alicja. Wiedziała, że tata nie lubi o niej rozmawiać. Nie widziała jednak dlaczego. Nawet jej matka nie miała pojęcia kim była Inga. Widziały jedynie, że Leszek odwiedzał jej grób co tydzień. 
- Zaparz jeszcze herbaty, opowiem - wyraz twarzy Leszka stał się nad wyraz przygnębiający. Alicja spełniła prośbę ojca, podała mu kubek herbaty i usiadła naprzeciw. Leszek wyjął z szuflady znajdującej się obok stołu zdjęciem. Podał je córce.
- To Inga. - w jego głosie było słychać ból.
- Piękna! Kochałeś ją?
- Kocham. Miłość to nieoczywista sprawa córeczko. Nigdy tak naprawdę nie poznałem tej kobiet ze zdjęcia. - Leszek otarł łzę spływającą mu po policzku. Córka objęła go. Wtedy opowiedział jej całą historię o znajomości z czatu. O tym jak latami nie mógł zebrać się na odwagę by odejść od jej matki. O miłości do nieznajomej, która była mu bratnią duszą. O dniu kiedy mieli się spotkać. O tym jak Inga miała jakieś pół godziny do niego...  

- Usłyszałem  przeraźliwe dźwięki. Widziałem, że stało się coś złego. Nie czekając na żadną wiadomość ruszyłem w drogę. - Leszek opowiadał smutnym głosem. - Alicja ocierała łzy. Słuchała w milczeniu.
- Kiedy dojechałem na miejsce zabierali ją do karetki.  Pojechałem za nimi do szpitala. Nie mogli nic zrobić. Poprosiłem, by pozwolili mi z nią posiedzieć. Miała taką bladą skórę, była taka młoda... - łzy kapały na obrus. 
- Boże to straszne Tato, kocham Cię. - Alicja mocno przytuliła się do ojca. 
- Obiecaj, że nigdy nie spieprzysz jak ja. 
- Obiecuję Tato. - odpowiedziała Alicja.











 










Komentarze

Popularne posty