Jestem jak ćma...

Nie czuję lęku kiedy znikasz. Nie boję się już, że nie wrócisz. Myślę jedynie, że smutno byłoby tak bez pożegnania się rozstać. Może to, że nigdy nie mówimy sobie „żegnaj” jest obietnicą powrotu.

A nadejdzie czas rozstania to nieuniknione. Mądrzy ludzie mówią, że taka kolej życia. By iść dalej trzeba się z tym pogodzić. Nie da się stać w miejscu kiedy czas płynie. Świadomość bywa przekleństwem. Jestem jak ćma – pragnę ciepła, pożądam ognia. Wrażliwa i krucha. Szara, niezauważalna. Jesteś ogniem… Piękny, nieprzewidywalny. Budzisz zachwyt, przynosisz niepokój. Jesteś zwiastunem chaosu, katastrofą myśli.

Pojawiasz się niezapowiedziany. A z Tobą pytanie:

-„czy to coś znaczy”?

Nie mogę żądać odpowiedzi. Nie pozwalam sobie nadinterpretować. Życie uczy, że rzeczywiść bardziej boli kiedy układasz sobie własny scenariusz. Strach nie pozwala pytać, warunki są jasne. Znikasz, nie odpowiesz. Przynosisz obłęd, niepewność. A ja jak ta ćma lecę do tego, znając już na pamięć konsekwencje. Destrukcja.

Im bliżej Ciebie jestem, im bardziej pozwalasz się zbliżyć do tej szklanej granicy, która nas dzieli. Nagle przychodzi ten sam koniec – pustka. I czekam aż ta iskra znowu zapłonie. Zostają myśli, pytania bez odpowiedzi… Znam to na pamięć. Zostaje sama z tym całym bałaganem w głowie. Jestem dzieckiem destrukcji, jestem skazana na destrukcję, jesteś jak palący się dom. Chce wejść.

Człowiek jest jak ćma: na oślep rwie się do ognia, choć go boli i choć się w nim spali. Robi to jednak dopóty, dopóki nie oprzytomnieje. I tym różni się od ćmy – Bolesław Prus

Jak ćma o zmroku, czekam aż ten jasny punkt zapłonie. By chociaż przez chwilę mieć po co żyć. Odbijam się od Ciebie jak ona od szklanej ściany żarówki. Dystans. Lubię to czekanie. Niewiele po sobie zostawiasz – kilka słów. Czuję niedosyt, chce więcej. Nikt nie rozumie, sama pojąć nie potrafię skąd to uzależnienie od Ciebie. A może los postanowił skrzyżować nasze drogi za jakiś grzech – odkupimy kiedyś winy? Skazał nas na niepewność, za złe wybory. Cokolwiek to jest potrzebuję tego!

Jak ćma, której nikt nie słyszy jestem tu – zawsze. Nic innego mi nie pozostało. Zapomnieć? Nie byłoby sensu – tak tworzy się demony. A może to klątwa obietnicy złożonej pewnej nocy:

-” będę zawsze”?

Powtarzali nie ma większej siły niż obietnica. Nie posłuchałam. Nie oprzytomnieje, nie chce. Jesteś natchnieniem.

A może to wszystko nie tak? Jestem ogniem, a Ty ćmą?

Komentarze

Popularne posty