Sypiam z #Yolo...

23.25, nie pamiętam już którego lutego to się wydarzyło, wróciłam po pracy do domu. Na stole czekała paczka z dyskontu książkowego. Wzięłam więc szybką kąpiel i podekscytowana otworzyłam przesyłkę, jakbym nie wiedziała co w niej jest. Zamówiłam trzy książki. Jedną z pozycji było #Yolo.

Okładka z kotem, który oczy ma w kolorach psycho, świetny motyw by wytatuować go sobie na udzie… Uwiódł mnie ten stwór. Dlaczego w ogóle sięgnęłam po tę książkę? Pisałam już o tym tutaj. Opis, kilka zdań, a ja już wiedziałam, że treść do mnie trafi. Ale nie spodziewałam się, że aż tak.

Otworzyłam książkę, zdjęcie autora rzuca się w oczy, sprawia wrażenie uroczego gościa, którego chciałoby się zabrać na obiad do babci z drugiej poczułam jakiś niepokój. I pomyślałam, że fajnie byłoby wrócić do robienia wywiadów. Kuba Koisz, kulturoznawca, filolog, krytyk i felietonista filmowy, pracował nawet jako nauczyciel. I jakby tego było mało współautor vloga Urwany Film… Jest interesujący i na pewno ma sporo do powiedzenia. W dodatku jego DEBIUTANCKA, czaicie debiutancka powieść, mówiąc językiem mojego środowiska „niszczy system”.

 Pomyślałam, że poczytam ze dwie, może trzy strony i położę się spać. Nie wiem, na której stronie skończyłam, ani o której położyłam się spać. Książka od pierwszej strony okazuje się niebanalna. Nie było żadnego „hej jestem Kuba i teraz opowiem Ci, że używki są złe i jak ciężko z tego wyjść”. Patrząc na tytuły książek w mojej biblioteczce, które przedstawiają się tak: Ćpunka, Dziennik Nimfomanki, Kokaina, Prochy, alkohol i ja, Zaćpane życie., My, dzieci z Dworca Zoo, Pamiętnik Narkomanki, Seks i inne choroby cywilizacyjne. Spokojnie nie tylko o tym czytam. Tematyka uzależnień jest mi znana, ale do tej pory żadna historia mnie tak nie poruszyła.

Wbrew pozorom książka jest pozytywna, dostarcza wielu wzruszeń. Wzbudza emocje. Autor, ma talent. Czytasz i rysują Ci się obrazy, nieważne czy byłeś kiedyś w miejscach, o których napisał, mogłeś nie mieć dylematów jak bohaterowie książki, jednak przeżyjesz to co oni. Wszystko jest tak skomponowane, że widzisz i czujesz. Kibicujesz Ulce i martwisz się czy Karolina się pozbiera. I ciekawi Cię co siedzi w głowie Czila i od czego ucieka Pomada. Chwilami masz ochotę przywalić Narratorowi, chociaż zyskał miano mojej bratniej duszy. Jest bucowaty, wkurzony i czekasz czy coś w nim pęknie. Trzymasz jednak kciuki, bo jest opiekuńczy i chyba bardziej niż jego znajomym, zależy mu by im się udało. Zastanawiasz się ile swoich cech autor dał  Narratorowi i czy też nie miał ochoty czasem mu czegoś zrobić.

Książka, w którą wierzę. Nie miałam  nigdy do czynienia z uzależnieniem od tabletek czy innych kolorujących chwilę substancji. Czytając jednak rozumiesz ten nałóg, kumasz fazy. Dlatego nie uwierzę, że ktoś kto wychodzi z nałogu nagle spierdala w kosmos przed wszystkim tym co było, tego w tutaj nie ma, nie ma żadnej słodyczy.  Narrator zmierza się z tym, nie uciekł. Żyje wśród ludzi, który byli gdy brał. Jest przy nich. Dokument o ludziach z mojego pokolenia, tacy właśnie jesteśmy, czujemy się samotni. Chcemy czuć mocniej więcej. A żyjemy na portalach społecznościowych. I  pojawia się tajemniczy wątek Zu Uo. Fenomenalny. chociaż od początku obstawiałam jedną osobę i okazała się strzałem w dziesiątkę, to postać „ZŁA”, sprawia, że klimat staje się mroczniejszy, Z podekscytowaniem czytasz i szukasz tropu, kim jest ten duszek, który wydaje się mieć dobre intencję.

W tej recenzji nie znajdzie się miejsce na konstruktywną krytykę, nie ma nic do czego mogłabym się przyczepić. Brudu, rozkładu nie da się krytykować, jest prawdziwy. Fenomenalna powieść, napisana językiem, który znam, nie jest lukrowana. Samo życie.

W skrócie imprezy, rozterki, nałogi. Narrator jest świetnym i krytycznym obserwatorem. Nie boi się oceniać. Pokazuje życie i tok myślenia ludzi, którzy mają po dwadzieścia parę lat. Jest poszukiwanie miłości, jest przygodny seks. Książka obnaża nasze pokolenie ze słabości i głupoty z jakiej mam nadzieję z czasem wyrośniemy. Książce daję 10/10, a nawet i więcej.  Książka nie dla małolatów, dla ludzi, którzy rozumieją, że nic nie jest proste. Słuchasz rapu, siedzisz na Instagramie? To książka dla Ciebie. Nie spotkałam się jeszcze z negatywną oceną tej książki. Cieszy mnie, że mamy tak zdolnych pisarzy. I możecie mi nie wierzyć, ale delektowałam się każdą literką, czytając ostatnie strony czułam żal, że zaraz skończy się moja przygoda z książką. Przy zakończeniu wzruszenie. Spokój. A jednak natłok myśli.

O co chodzi z tym „Sypiam z #Yolo”.,. Dlaczego nie mogłam napisać jak wszyscy normalni ludzie „#Yolo, Jakub Koisz – recenzja”? Ponieważ, książka nie chce siedzieć na półce, gdy tylko ją odłożę to zaraz i tak wraca na mój stolik z lat 70, obok łóżka lub leży na nim. Wracam do fragmentów, zrobiłam całą masę zakładek. I tak jak przyznałam się autorowi, po tej powieści nabawiłam się „książkowstrętu”, próbowałam zacząć czytać coś innego, ale to nie to, co #Yolo, która ma specyficzny klimat i jedyne czego zabrakło w książce to ostrzeżenia, że po przeczytaniu nic nie będzie takie jak przedtem.

W dodatku miałam przyjemność wymienić z Kubą kilka zdań. Nie żebym była jaką psychofanką i napadła autora. Spokojnie. Jeśli jeszcze nie przeczytaliście książki to przeczytajcie koniecznie.

17.03.2017R.

Komentarze

Popularne posty