Nie jestem opcją...

  



Działając dalej w temacie #selflove poczyniłam kolejne kroki. Sama nie sądziłam, że będzie to miało tak wspaniałe skutki. Jakoś niedawno pisałam, o moim wspaniałym folderze... Gdzie są zdjęcia, screeny cytatów, no i wiadomości, od "kogoś"... Do niedawna dawało mi radość wracać do słów, które wtedy padły.  Były ważne, jak się okazało tylko dla mnie. Przez to stałam w miejscu... 


Tak bardzo trzymałam się tej relacji, że zgubiłam przez to siebie. Pozwoliłam na to by być dla kogoś opcją. Żenujące!? Kiedy tracisz poczucie własnej wartości nie może być inaczej. Kiedy odzyskujesz ją zaczynasz widzieć. Zrozumiałam wtedy, że ja naprawdę mam nie tak z garem! Jak można tłumaczyć i wymyślać wymówki, dla frajerów? Byłam w tym mistrzem! Miałam w sobie tyle nadziei, że ktoś ma tak jak ja, że winę dzielimy na dwa.  Bo ja bardzo chciałam, on z tego zwyczajnie korzystał. Mnie cieszyły ochłapy.


Co się stało, że przejrzałam na oczy? To cały proces. Przełomowym momentem było wtedy, gdy zebrałam się na odwagę i poprosiłam "kogoś" o coś. Niby nic wielkiego, ale ośmieliłam się chcieć coś od tej osoby. Bo od dawania byłam ja, dawałam wsparcie, czas, byłam zaangażowana. On był kiedy chciał, kiedy potrzebował atencji. Wyidealizowany miałam o nim obraz. Nie widziałam tego. Dla mnie był tym, o którego trzeba dbać. Czułam się przez to ważna. Dzisiaj już wiem, że zdrowa relacja tak nie wygląda. 

Poprosiłam - zostałam tak jakby wyśmiana, oczywiście padła odmowa.  Wtedy moje serce pękło. Poczułam się jakbym dostała w twarz. Zimny prysznic - obudziłam się z letargu. Poskładałem puzzle, że tu coś nie gra. To ja szczerze, z sercem oddałbym wiele, zrobiła wszystko, bo mam go za ważną postać w swoim życiu. Przyjaciela. Zadałam sobie pytanie - "kim dla niego jestem?" - jesteś tylko opcją... Zabolało. Jednak taka jest prawda! To on znikał i pojawiał się gdy chciał/potrzebował. Pisał gdy chciał, głównie po nocy, kiedy nie było nikogo innego pod ręką.. Nie byłam ważna... Nie ja straciłam. Więc koniec o nim. Liczę się teraz ja!


Zyskałam - doświadczenie, świadomość...  Kiedy uświadomiłam sobie, że nie jestem nikim, że zasługuje na szacunek, miłości, dobro.  Nawet jedna łza nie spłynęła po moim policzku. Nie warto było! Nie było mi nawet przykro. Znikło, jak koszmar po przebudzeniu. Zdystansowałam się. Usunęłam wszystkie wiadomości z tego folderu. Już nie są potrzebne, przestały być ważne. Zaczęłam sama siebie szanować więc nie ma miejsca na takie akcje. Jeśli ktoś nie znajduje czasu, nie chce dobrze dla mnie to nie ma dla niego miejsca w moim życiu. Zasługuje jak każdy na dobro. Mam prawo zrezygnować z każdej znajomości, które nie dają mi radości. 


Już nie czekam po nocach, nie muszę nikogo ratować. Nic nie muszę, mogę jedynie.  Ruszyłam dalej. Skupiłam się na sobie. Uwolniłam się, czuje się o wiele lepiej, wrócił spokój. Mam dobre serce, ale mam też świadomość (w końcu). Zasługuje na coś więcej niż bycie opcją. Życzę Wam, żebyście nigdy nie wpadli w taką relację. A jeśli przydarzyła się Wam taka historia -  obyście znaleźli siły by się uwolnić...  Nie warto marnować czasu na niewłaściwych ludzi. Ci właściwi czekają czasem obok i dadzą Wam wszystko o czym marzycie... 




Komentarze

Popularne posty