Jesteśmy samotni.

Samotność – lubiana przez artystów, kochanka poetów, muza malarzy. Powstało tyle pięknych dzieł ukazujących to zjawisko. Niestety dziś nie o sztuce, zaobserwowałam coś przerażającego, coraz więcej ludzi w moim wieku wie co to samotność. Jesteśmy samotni wśród znajomych tańcząc na imprezie, wlewając w siebie alko, samotni jesteśmy w związkach, samotni jesteśmy siedząc przy święcących ekranach na portalach gdzie tysiące naszych znajomych codziennie dzieli się z nami swoim życiem. Sporo tej samotności co? Taka zła energia  z kosmosu czy coś.

Cierpimy z powodu braku zrozumienia. Tracimy zaufanie do ludzi, ufać przecież nie warto. Sprzeda cię jedna z drugą za złudną satysfakcję, że jest lepsza odzierając cię przed innymi z prywatności, z twoich kłopotów i porażek. Liczy się fejm. Czujemy ból istnienia, samotność nas zabija. Pakujemy się w uzależnienia, klikamy serduszka, by dostać serduszko na insta. Próbujemy uciec w wirtualny świat pokemonów, przecież tam jest lepiej. Uciekamy w nałogi, gubimy drogi do domu. Myślimy, że chwila uniesienia, procenty czy inne substancje we krwi dadzą nam szczęście. Pakujemy się w związki, po to by pobyć, nie być. Wchodzimy w nie, by zaraz z nich wyjść. Dusimy się. Szukamy, oceniamy, brzydzimy się tym. Nie wiemy czego chcemy. Rozmawiamy i czujemy się samotni, jakbyśmy wędrowali po księżycu. Mijamy ludzi, samotność. I jest coraz bardziej do dupy, zamykamy się na ludzi, na świat. Czytamy książki o podróżach zamiast podróżować. Nie umiemy być szczęśliwi, nie wychowano nas w szczęściu. Czujemy za mocno, za dużo, nie rozumiemy. Ale myślimy, że wiemy wszystko.

Mijamy otępiałe manekiny żyjące życiem Grażynki z serialu, zastanawiają się co będzie w następnym odcinku, nie potrzebują nic więcej. Żyją tym. A my włóczymy się jak dzieci bez domu szukając kogoś, kto zrozumie ten ból. Pojmie nasze jazdy, doceni nas i będzie szanował. Nie ma recepty, szkoła nie przygotowała nas jak mierzyć się z problemami, zamiast tego dzieciaki wolą skakać z dachu. Mamy wizje na szczęście, nie umiemy po nie sięgać. Rozmawiamy, o tym co jest, co zjadłaś, przeczytałaś i obejrzałaś. Nikt nie pyta co czujesz, to takie nieistotne. Ważne, że masz prace, hajs i znajomych, którzy oznaczą cię na fotce. Jesteśmy aktorami ze spalonego teatru, nauczyliśmy się grać błaznów, kłamać, że jest spoko. Gramy w towarzyskie gierki, samotność. Szeptem krzyczymy pomocy. I w końcu coś w nas pęka. Zamieniamy się we ćmy, szukamy nadziei, lecimy do ognia, giniemy.
Marzymy o śnie, nie sypiamy lekko. Chcielibyśmy zapaść w hibernacje, obudzić się  na wiosnę życia. Chcielibyśmy wiedzieć gdzie iść i co należy zrobić. Znaleźć kompana, wyruszyć w podróż. Stać się kimś innym, kotem, wilkiem, niedźwiedziem, wyjść z własnej skóry…
Pogubione wartości, za szybkie tępo życia, zbyt dużo sztucznych doznań. Mamy puste spojrzenia. Przyszłość rysuje się w czarnych barwach. Obłęd, rozkład. Czy jest miejsce na miłość, czy potrafimy kochać? Wiemy gdzie są granice?

Jak wspomniałam w ostatnim poście #yolo Jakuba Koisza, to książka, która ukazuje ból i samotność, życie młodych ludzi. „Dokument naszych czasów”.Wprowadza w mroczny świat emocji, trudnych relacji. To właśnie ona dała mi natchnienie. Ironiczny narrator, moja bratnia dusza, Karolina aka Czarny Kot szalona artystka, zagubiona, pragnąca zostać kotem. Ulka, wiecznie wstawiona anorektyczka szukająca miłości. Uzależniony od używek i seriali Pomada, Czil, którego przerosło życie. Którym jesteś? Tym, którzy nie rozumieją, pomoże zrozumieć co siedzi nam w głowach, ci,  którzy chcą w to wejść pokaże jakie ten krok ma konsekwencję. Dla tych, którzy to znają, odnajdą siebie.

Opublikowano - 09.02.2017r.

Komentarze

Popularne posty