Mury samotności

Nadzór budowlany powinien wydać mi certyfikat na najlepszego budowlańca murów. Czemu? Lepszego nie znajdziecie! Osiągnęłam poziom mistrzowski. Mam świadków na to, ale w głębi serca liczę, że nie będą się ujawniać. Jednak zacznijmy historię tak jak się należy. Czyli od początku.


W tym roku intensywnie pracuje nad sobą. Pewnej łatwiej byłoby iść na jakąś terapię, ale nie oszukujmy się, to jest kosztowne, a znalezienie odpowiedniej osoby też wymaga czasu. A, że mam świadomość co ze mną jest nie tak, to działam. Próbuje, ok? PRÓBUJE!!! Nie jest lekko. Zwłaszcza kiedy jesteś tym typem, który myśli, że sobie sam ze wszystkim poradzi. Nie poprosi o pomoc i bardziej woli słuchać o uczuciach innych, niż dzielić się własnymi. Tyle razy już sobie poradziłam sama, to niby czemu tym razem miałoby być inaczej? 

Jeszcze zabawniej jest kiedy jesteś romantykiem! Wierzysz w miłość, bratnie dusze, ale doświadczona życiem boisz się bliskości. No kto wymyślił takie połączenie?! Mnie się już znudziło siedzenie na dupie i marzenie o budowaniu jakieś relacji. Poczułam potrzebę działania. To nie tak, że zegar tyka, młodość przemija. To nie o te sferę chodzi. Nie rusza mnie to. To nawet nie jest sprawka wiosny. Żeby nie było, że to wyzwanie, bo to prawda - lubię wyzwania, ale mam ambitniejsze plany. Nie lubię też bawić się uczuciami innych. To najgorsza z rzeczy jaką można zrobić drugiej osobie.

Tak po ludzku chciałabym - zwyczajnie, stworzyć jakąś relację. Nie mówię tu o przyjaźni, to już mam. Przyjaźń - to dla mnie podstawa wszystkiego. Nie wiem czemu uzewnętrzniać potrafię się tutaj, a już w rozmowie w cztery oczy pierdole o głupotach. Muszę to rozgryźć. I przestać uciekać, a raczej stawiać mury. Stąd ten początek. Mam coś takiego, że jeśli ktoś za bardzo się mną interesuje, oddaje mi swój czas, poświęca uwagę, jest - zaczynam się  dystansować. Tworzę natychmiastowo mur. Ogromny! Nie do pokonania.  Myśl, że mogłoby komuś na mnie zależeć sprawia, że czuje lęk. Mogłoby to spowodować, że mi też zacznie. A ja chyba za bardzo lubię tą moją niezależność, czuje się bezpiecznie. 

Niby mam cudownego syna, rodzinę, ludzi, których mam w sercu. Takich, z którymi zasiadasz do stołu i cieszysz się, że są. Bywa, że nie zawsze jest kolorowo. Jestem szczęśliwa. Uczę się doceniać to co mam. Jednak wciąż męczy mnie poczucie pustki, samotności? Nie wiem jak to nazwać. To taki rodzaj bólu, tęsknoty, którego nie jest wstanie oddać żaden wiersza, ani najpiękniejsza piosenka.

Kochasz siebie, bliskich. Masz cudowny dom. Pasje, niby masz wszystko. Czujesz, że jesteś kompletna. Jednak duszą całą czujesz, że czegoś brak. A raczej kogoś, komu mógłbyś oddać to szczęście. Zaprosić go do tego stołu, rodziny, przyjaciół - by zaznał spokoju, radości, miłości. Dzielić się tym co masz. Budować nowe i wędrować wspólnie w życiu.  Nie da się pozbyć tego uczucia. Nie ma na nie lekarstwa. Znaczy jest, jedno - spotkanie tej właściwej osoby. 


Tylko jak jej nie przegapić skoro zbudowało się mur, za którym się skryło? Czy będzie miała ma tyle siły by chcieć go pokonać? A może rozpadnie się przed nią? Póki co nie potrafię. To niee tak, że nie daje szansy. Próbuje usilnie pokonać lęk. Tylko, że słowa przestały robić ma mnie wrażenie. Już tyle padło obietnic bez pokrycia, tyle razy dałam się nabrać... Potrzebuje czynów. A o to dzisiaj trudno. Łatwo snuć wielkie plany. Gorzej je realizować. I to, nie tak, że czekam jak ta księżniczka w wieży na rycerza na białym koniu. Może jednak wciąż robię za mało. A może pisane jest mi życie za murem. Może to moje przeznaczenie - przecież stąd rodzi się wena... 


A skoro już tak sobie na gdybam, może pozwoliłam tej osobie odejść. Nie zatrzymałam jej, powiedziałam za mało? Czasem nienawidzę siebie za tą romantyczność. Może gdybym pozwoliła rozsądkowi decydować? Chociaż wizja związku  z lęku przed samotność jest czym przytłaczającym. Bo jak? Jak tak można - być z kimś tylko dlatego, że boisz się być sam? Jak można ranić tak drugą osobą, jak można siebie przekonać do czegoś takiego? To tak jakby zostać z kimś do kogo już się nic nie czuje tylko z poczucia obowiązku, lęku przed zmianami...   A może w życiu nie ma miejsca na romantyczną miłość - może to wymysł artystów, których uczuć nikt nie odwzajemnił?   












 

Komentarze

Popularne posty