Nie potrafimy rozmawiać

Fundamentem każdej relacji jest rozmowa. Problem polega na tym, że umiemy się komunikować, rozmawiać nie potrafimy. Niby mówimy, niby słuchamy, ale o sprawach błahych, kiedy trzeba opowiedzieć o uczuciach zazwyczaj dzieją się dwie rzeczy. Pierwsza opcja znikamy czytaj milczenie to też odpowiedź. Druga możliwość owijanie w bawełnę.


Ja dobra jestem w tym pierwszym. Kiedy idzie o uczucia i rozmowy.

- Słyszałaś "Dom nad wodą" Pezeta, chciałbym tak?
- Mam już dom nad wodą ❤️ bajka
- Chciałbym z Tobą tak.
...


Wystarczyło napisać - "stary nie czuje nic do Ciebie". Tylko, że to wymusza kolejny dialog. Niech kamieniem rzuci ten, kto chociaż raz nie olał swojego rozmówcy. Owijania w bawełnę nie lubię, dlatego wolę milczeć. Ja naprawdę jestem dobra w nie mówieniu o uczuciach. Możemy przeglądać całą noc o muzyce, wymarzonym aucie, o marzeniach... Pewnie nawet opowiem czego pragnę. Ale może minąć lat pięć, a ja słowem nie zdradzę się, że coś do ciebie czuję. Żeby mówić trzeba mieć pewność, że ktoś wysłucha. Kiedy istnieje cień lęku, że ktoś tego nie chce, po co ryzykować? Z żalami też nie wyskoczę, kiedy ktoś mnie oleje. Ja wiem jak to wszystko działa. Czasem inaczej się nie da.

Dlatego kiedy ostatnio poprosiłam kogoś, na kim naprawdę mi zależy, o pewną rzecz - w odpowiedzi dostałam coś, co trochę mi serce złamało. Stwierdzam, że lepiej by mi było gdyby nie odpowiadał. Nie dlatego, że to NIE mniej by bolało. Byłoby bardziej treściwe. Niż odpowiedź w bawełnę owinięta, która pozwala na snucie domysłów - najgorzej. Sama odpuściłam temat, nie próbując prosić o wyjaśnienia. Chociaż ciekawość żądała zaspokojenia. No po po chuj rozmawiać? 


Wzięłam swoje sprawy uczuciowe na przykład. Jednak wiem, że nie jestem jedyna. Problem dotyka większości. Związki te kilkuletnie też umierają z tego samego powodu. Komuś coś nie pasuje, chciałoby coś zmienić - przemilczy, nie powie. Koniec. Gorzej jeśli koniec nie przychodzi, bo przyzwyczajenie, bo brak drugiej opcji na horyzoncie i dwoje ludzie męczy się ze sobą. Brak dialogu, prowadzi do zdrady, życia razem jednak osobno. Koszmar? Nie, codzienność. 


A pomyśleć jak byłoby łatwiej kiedy umielibyśmy rozmawiać. W tym roku staram się pracować nad sobą, dlatego mówienie o uczuciach powinno być na mojej liście rzeczy, których należy się nauczyć. Póki co robię to pisząc wiersze...  Ogólnie uzewnętrzniam się chyba mocniej niż kiedyś mówiąc o tym co czuje. Kiedyś skupiałam się na krytyce. Dzisiaj w końcu pozwalam sobie na otwieranie się w taki sposób. 

Zabawne jest w tej sytuacji to, że jestem zajebistym słuchaczem. Mogłabym prowadzić jakiś telefon dla złamanych serc czy coś. Ile ja już słyszałam historii, ciężko policzyć. Mogę słuchać, cierpliwa jestem strasznie. Uczucia innych są dla mnie ważne. Czas by pamiętać też o swoich. Za każdym razem kiedy słucham o jakimś konflikcie w związku, czy o zakończonej relacji wniosek nasuwa się jeden - dlaczego mówisz to tylko mi? Przecież gdybyś opowiedział/a jemu lub jej o tym co czujesz, może to zmieniłoby bieg historii.  


Rozmawiajmy częściej... Wydawać by się mogło, że dzisiejsza technologia nam ułatwia zadanie. Ośmieli nas do rozmów. Przecież można mówić, pisać nie patrząc sobie w oczy. Stres mniejszy, a jednak brakuje nam odwagi. Może nie ma dla nas ratunku? Tak już musi pozostać? Czasem mam taką romantyczną myśl, że te starsze pokolenia zbudowały takie mocne fundamenty swoich relacji przez listy! Może to jest rozwiązanie...







Komentarze

Popularne posty