Rok 2022 w kilku słowach


Ten rok... Nie był łatwy. Nigdy żaden nie był. Zawsze coś musi się wydarzyć i bilans nie jest czysty.

Coś się skończyło, ktoś odszedł. Bywało źle. To wszystko ważne. Już chciałam powiedzieć, że nie. Jednak jest to jakaś cząstka, która chociaż na chwilę coś zmienia. Życie.

Życie bywa też szalone, radosne i przynosi dobre rzeczy. Kończę ten rok z poczuciem, że nie jest tragicznie. Czy będzie lepiej? Zobaczymy. Póki co #radośćchwil. Nie ma co gdybać i planować. Kilka rzeczy sobie obiecałam, coś tam spełniłam. O niektórych zapomniałam - norma. Starałam się nie być królową wymówek.

Fakt istnienia bywa przytłaczający, ale są ludzie, którzy sprawiają, że bywa pięknie. Mam taką skromną myśl, że zapracowałam by przy mnie byli. W tym roku skończyłam trzydzieści lat... Nie wiem jeszcze czy to mnie przeraża, coś zmienia. Gdzieś w głowie wciąż nie zakodowało mi się to jak trzeba. Wydaje mi się, że mam dwadzieścia pięć lat
... No i wszystko przede mną. Całkiem możliwe, że tak nie jest. Może powinnam garściami łapać teraz wszystko. 

Wciąż wielu rzeczy nie wiem. Za to wiem, że moje cudowne istoty wyprawiły mi zajebistą imprezę niespodziankę z okazji urodzin. Kocham Was! Nigdy nie sądziłam, że zasłużyłam. Jeszcze bardziej doceniam to, że mam rodzinę. Że każde uroczystości to nie samotność. To grono ludzi, którzy powiedzą czasem coś głupiego, wkurzą -  jak będzie potrzeba pomogą mimo wszystko. Są i to jest cudowne. 

Nie do końca ułożyłam sobie dzisiajszy wpis w głowie. Pisze to spontanicznie. Więc wyjdzie pomieszanie z poplątaniem, ale taka jest rzeczywistość. W tym roku działo się nie tylko na mojej głowie. Działo się też w niej. Nie czuję się silniejsza, pewniejsza siebie, ale mam większość świadomość. W sercu wciąż marzenia. Stały się rzeczy, którymi nie będę się tu dzielić, ale były to sprawy ważne. Sprawiają, że nadzieję mam większą. 

Z przyziemnych rzeczy - odnowiłam kuchnie. Może pokaże Wam to w jakimś poście. Najtrudniejsze było wycinanie otworu na zlew - więc jak coś to na liście prezentów mam wyrzynarkę gdyby ktoś pytał. Także moja przygoda z przerabianiem mebli dalej trwa. To chyba miłość, która już nie zgaśnie. 

Przez krótkie, ale owocne załamanie pewnej nocy obcięłam sobie włosy... I tak ruszyła machina zmian. Byłam ruda, blond, miałam dziwne pasemka. Baa nawet trwałą. Polubiłam swoją perukę i nie wiem czy to nie czas na grzywkę...
Dalej uwielbiam swoją bladą cerę... Gdzieś tam byłam, coś widziałam - miałam u boku przyjaciół i to najbardziej zapamiętam.

Bardziej akceptuje siebie, nie katuje i nie męczę się, że coś powinnam. Słuchałam sporo muzyki, przeczytałam kilka dobrych książek. Rzuciłam energetyki. Wciąż pije za dużo kawy... 
Znowu czuje potrzebę by się uzewnętrznić więc kto wie może ten blog nie umrze. 

Plany na Nowy Rok żadnych - nie to, że nie mam oczekiwań. Nie będę też czekać z założonymi rękami, ale doświadczona życiem, wiem, że zaplanować to można wakazje i nic więcej. A nawet to w moim przypadku może się nie udać. 

W tym roku jedną rzeczą, którą najbardziej cenię to fakt, że w końcu dotarło do mnie, że poza wspomnianiami i przeżyciami nie liczy się nic. Materializm to zguba. Bo torebka od LV i tak się zniszczy, perfumy od Chanel wyparują. A Mercedes, którego wciąż nie ma i tak się popsuje. To wszystko jest nieważne, jest na chwilę. Zniknie. A wspomnienia zostaną, jeśli się je pielęgnuje. Więc chciałabym jeszcze więcej przeżyć, doświadczyć i zapamiętać. By na starość usiąść w fotelu ze szklaneczką whyski i wspominać ludzi i rzeczy, które robiliśmy. Uśmiechać się do siebie, myśląc o głupotach jakie się nam przydarzyły. Wzruszać myśląc jakie piękne chwile spędziliśmy kiedy byliśmy razem. Pamiętać. 

Wam życzę zdrowia i żebyście samotni się nie czuli. Cała resztę można stworzyć. 


Komentarze

Popularne posty