Mała metamorfoza kuchni - DIY


Zawsze marzyło mi się, że kiedyś z moją bratnią duszą kupimy sobie stary dom. Będziemy go remontować wspólnie popijając kawę. Mając na głowach czapki z gazet, a ja obowiązkowo będę w za dużych ogrodniczkach. Z radia będą lecieć ulubione piosenki. Pełna profesja. Przytargamy stare meble, które odnowimy. Dobrze, że za marzenia nie karają, prawda? Całe szczęście, że chociaż dom jest. Rodzinny, pełen wspomnień. Także mam pole do popisu.

Jestem tym typem człowieka, który kocha przerabiać. Mama mnie tym zaraziła. Odkąd pamiętam szyła nam zabawki, ubrania, coś przerabiała, tworzyła. A ile programów z metamorfozami wnętrz oglądałyśmy - masę. Jara mnie to, że zamiast wyrzucać, kupować nowe można naprawić, zmienić - satysfakcje daje to ogromną. 


Do tej pory zmagałam się jedynie z moim pokojem. Przerabiałam meble - widzieliście na blogu. Ściany. W końcu osiągnęłam to czego chciałam. A mi było mało. Więc wspólnie z mamą postanowiłam, że czas na kuchnie. Zaczęło się od wymiany sprzętów AGD. Uwielbiam czerń - więc postanowiłam na ten kolor. Tym sposobem ruszyła lawina zmian większych i mniejszych. 


To nie będzie typowy tutorial. Może w osobnych postach opiszę jeśli będziecie zainteresowani, np. oklejaniem mebli. 


Zmieniły się sprzęty. Dzięki czemu zmieniłam też układ. Natrafiłam na problem, bo kuchenkę chciałam gdzie indziej, ale okazało się, że nie da się przenieść okapu. Więc lekko się, złamałam, zasmarkana i z łzami w oczach spędziłam godziny tworząc od nowa cały projekt. Tamten przecież był idealny. Stare domy uczą pokory. Mówi się trudno i tak wydaje mi się, że zyskałam trochę miejsca. 


Zmiana płytek nie jest na razie możliwa, a nowe sprzęty cholernie gryzły się ze starą fugą. Lat 2000 nienawidzę za wszechobecny brąz i meble w kolorze wiśni - naprawdę. Nienawidzę też zakupów, chyba, że mówimy o markecie budowlanym. Godzinami mogę spacerować alejkami i planować kolejne zmiany. A na dziale ze sprzętem typu wkrętarki, szlifierki po prostu odpływam. Wzięłabym wszytko, bo sprzęty palą mi się w rękach... Na przykład ostatnio, kiedy zaczęłam odnawiać krzesło - szlifierka spłonęła po 3 minutach. Nawet ona ze mną nie wytrzymała. Wracając do marketów - pobiegłam więc po fugę. Czarną oczywiście. Była sobota, kuzynka miała wpaść na kawę. Myślałam, że co tam położyć fugę - zdążę. Nie wyrobiłam się. Kuzynka wpadła, kawa się zrobiła i tak rozmawiając o nieudanych związkach kładłyśmy fugę. Ze mną nie można się nudzić - polecam się!

Fuga zmieniona, sprzęty też. Przyszedł czas by zmienić blat roboczy. Stary stół przywędrował co prawda jeszcze z poprzedniego mieszkania z nami. Co jak co, ale stoły gdyby mogłyby mówić opowiedziałyby wiele pięknych historii. Całe dzieciństwo przy nim spędziłam, jadłam rysowałam, odrabiałam lekcje, mama na nim szyła, wykrywała ciasteczka... Ja to taka sentymentalna klucha jednak jestem. Wpadł zamiast tego stolik z Ikei wraz z chokerami. 

Niestety czasem sentymenty trzeba odłożyć. Na bok. Spokojnie stół został zabezpieczony, a nóż widelec jeszcze kiedyś komuś się przyda. Dodałam też regał, co by sobie kącik kawowy zrobić. Na Pinterest można zawsze liczyć - pełno tam cudownych inspiracji. Także postanowiłam zrobić sobie coś takiego. Potem się okaże, że za mało tam miejsca i zmieni swoje położenie. Jednak powoli.

 


Tak jak wspomniałam płytki musiały zostać. Meble też są w stanie idealnym. Tylko ten kolor i to dziwne przeszklenie. Niemodne. Niefajne. Szkoda jednak ich wyrzucić. Jedna szafka wyleciała, bo zastąpiła ją lodówka. Ktoś podsunął pomysł, by zamienić drzwi szafek, by pozbyć się tych z szybami. Myślałam, by je może pomalować. Jednak to sporo pracy, niewiadomo też czy byłoby to praktyczne w kuchni.

Już nie wiem, która z nas na to wpadła, że można by je okleić. Będzie szybko, jednak takiego efektu się sama nie spodziewałam. Miało być to na chwilę. W planach było zamówienie mebli na wymiar albo kupienie jakiegoś gotowego zestawu. Jednak efekt jaki uzyskamy wybije mi to z głowy. Jest super! 

Jak to zrobiłyśmy? Zamówiłam na allegro okleinę po wymierzeniu mniej więcej jakiej ilości potrzeba. I tak zabrakło. Zamówiłam też klamki - czarne, zgrabniejsze.

Mama wpadła na pomysł, że usuniemy ozdobne listewki. By fronty były nowocześniejsze. Roboty z tym było sporo. Trzeba było je oderwać, usunąć gwoździki, potem klej, wyszlifować, odtłuścić. Po obejrzeniu tutoriali jak ładnie wykończyć brzegi po prostu zrobiłyśmy to. 





Co sądzicie? Mi się podoba. Tylko ten zlewozmywak zaczął mi przeszkadzać. Zaczęłam szukać czegoś innego. Naczytałam się sporo o zlewozmywakach. Jak się okazało, jednokomorowy ma być super praktyczny. Potwierdzam! Nie zamieniłabym już na inny. Umycie czegoś większego - żaden problem. Cała reszta w zmywarce i tak się myje.  Tak więc wyrwałam na allegro w fajnej cenie zlew montowany w blacie. Srebrny wyleciał. Zamontowałam blat z poprzedniej szafki. Teraz zaczęło się najtrudniejsze. Kto wytnie otwór. Pewnie można by poprosić jakiegoś fachowca. Tylko po co? Ja nie dam rady? Mama stwierdziła, że dam. Pełna obaw, przystąpiłam do dzieła. Obejrzałam tutoriale na YT. Wymierzyłam wszystko. No i wycięłam! Pasuje - nie jest idealnie na bank, ale pasuje! Namęczyłam się, upociłam jak diabli, ale dałam radę! Efekt prezentuje się tak:









No



Ja jestem zadowolona. Już nawet podłoga nie jest taka straszna. Wiadomo to nie kuchnia z katalogu, ale taka nasza. Ja się jaram. Jest nietypowa, podoba mi się to jak wyszło.  Dodatki też robią robotę. Jest też mała, ale to dodaje jej uroku, bywa tłoczenie - to też bywa zabawne. Może kiedyś Wam opowiem.

Co prawda w planach jest jeszcze powieszenie nad stołem półek na książki kucharskie, reling na kubki, ale póki co nie tykam sprzętów, bo uraz mam, że się znowu coś spali... A do wymiany lampy to już na sto procent wezwę elektryka. Na pewno coś dodam jeszcze, zmienię. Aktualizacje znajdziecie z pewnością na moim Instagramie.


Może teraz łazienka? Pozdrawiamy wraz z Mamcią, bo nikt nie wspiera mnie w tych moich wymysłach jak ona. 





Komentarze

Popularne posty